dziecko

dziecko

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

LAPTOP WYBORCZY





Propozycja rządu odnośnie obdarowania każdego pierwszoklasisty laptopem wraz z pojawieniem się wzbudziła wiele kontrowersji.

Niedawno (post z 23 marca)pisałyśmy na temat analogicznego programu pilotażowego przeprowadzonego w jednej z katowickich podstawówek, którego celem było wdrożenie do szkół Classmate PC.

Zaledwie po 3 latach pojawiły się poważne plany rządu, aby każdy uczeń Szkoły Podstawowej  dysponował swoim osobistym komputerem, używanym do celów edukacyjnych.
Czy nie jest to kolejna przysłowiowa "kiełbasa wyborcza" i krótko mówiąc haczyk mający na celu przekonać do  siebie wyborców?
Przy okazji postulowanych zmian zarówno w mediach jak i środowisku szkolnym pojawia się zdecydowanie więcej pytań niż rzeczowych odpowiedzi.

Wśród nich nasuwają się takie dylematy jak:
1.  Jak podaje wyborcza.pl, 9 na 10 polskich dzieci posiada komputer z dostępem do Internetu, jaki jest więc sens, aby wydawać państwowe pieniądze w tym kierunku, podczas gdy borykamy się z  dużo większymi problemami?
2.  Ufundowanie uczniom komputerów to nie koniec wydatków. Kilkulatki są szczególnie ruchliwe i nieuważne, a co za tym idzie – ciężko uniknąć różnego rodzaju „wypadków”( w których np. komputer ląduje na podłodze) i usterek, a kto będzie w takiej sytuacji odpowiedzialny za naprawę i poniesie jej koszty? Szkoła, czy też rodzice? Tu kolejna wątpliwość: jak zostanie rozwiązany problem, gdy dziecko, z jakiegoś powodu nie będzie mogło korzystać ze swojego laptopa? 
3.  Polacy są znani z dobrych, ale nie do końca dopracowanych pomysłów, stąd też pytanie o przygotowanie techniczne, a ściślej mówiąc odpowiednie oprogramowanie dopasowane do poziomu edukacji wczesnoszkolnej.
4. Kolejną niepokojącą kwestią jest (nie)przygotowanie nauczycieli do prowadzenia lekcji z wykorzystaniem laptopów. Zdajemy sobie świetnie sprawę, że aktualnie niewielu z nich dysponuje rozległą wiedzą w zakresie obsługi nowoczesnego sprzętu. Co więcej, nieliczni wyrażają chęć i entuzjazm dla wprowadzania technologii do szkół (przewaga konserwatywnych pedagogów). Wreszcie, weźmy pod uwagę, że skoro wdrożenie programu planuje się już na rok szkolny 2011/2012, pozostało naprawdę mało czasu, aby uzupełnić ewentualne (a w naszym przypadku niezaprzeczalne) braki kwalifikacji.
Zasadniczą kwestię dla wieli stanowi również fakt, jak takie ruchliwe 6-, 7- letnie istotki posadzić przy komputerze na kilka godzin dziennie.
Wielką zaletą okazałoby się niewątpliwie nienoszenie przez dzieci ciężkich tornistrów z podręcznikami, a jednak i tu pojawia się ALE. Przecież jedną z najważniejszych umiejętności jakie te dzieci będą ćwiczyć jest pisanie i czytanie. Do tego siłą rzeczy niezbędne są przybory i zeszyty (chyba, że odtąd zamierzamy uczyć dzieci posługiwać się jedynie klawiaturą). ograniczenie kształtowania wspomnianych umiejętności  czytania i pisania przy użyciu komputera mija się ze zdrowym rozsądkiem. Ponadto, czytanie z monitora, który uszkadza wzrok, również wydaje się bezcelowe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz